DIY: Halloween Pumpkin 🎃 + Pumpkin Woman

W te Halloween zżyłam się z dyniami! Już kilka przyniosłam do mojego domu, a największą z nich przerobiłam na ozdobę, jednocześnie tworząc z jej wnętrza zupę. Muszę się pochwalić, że wyszła mi ona świetnie, najlepsza zupa dyniowa jaką jadłam! Dziwnym trafem jednak zaraz po zjedzeniu całego garnka tego dania, zaczęło mi się kręcić w głowie. Poszłam do łazienki, ale w lustrze nie znalazłam całości swojego odbicia! Ach jak dobrze, że mam głowę zastępczą! :D

...a tak na serio - zapraszam na halloween'owy poradnik z przerażającą dynią ozdobną! Trzy ostatnie zdania z powyższego akapitu oczywiście z delikatnym żartem, natomiast naprawdę wyszła mi przepyszna zupka. Z pewnością jeszcze na dniach odtworzę! W tym roku prócz tradycyjnego wycinania wzorów urozmaiciłam moją dynię o sznurki i wykałaczki, które właśnie będą potrzebne do dzisiejszego DIY. 

Tak więc potrzebne będą:

  •  dynia
  •  nożyk
  •  wykałaczki
  •  sznurek
  •  długopis/mazak

Krok 1

Na początek wycinamy górny otwór w dyni. Ja wykonałam go akurat w kształcie siedmioramiennej gwiazdy, aby nie było zbyt banalnie. Rada ode mnie - wycinajcie pod skosem, tak, aby czapeczka naszej dyni miała solidne oparcie. Wycinając ją pod kątem prostym do dyni, niestety będzie się ona mogła nie trzymać i wpadać do środka (piszę ze starego doświadczenia). 

Oczywiście po dostaniu się do wnętrza wyciągamy wszystkie pestki, które polecam później podprażyć w piekarniku. Po oczyszczeniu z pestek zajmujemy się miąższem. Śmiało skrobiemy ile się da, bo z dyni można wyczarować mnóstwo pysznych potraw. ;) Ja osobiście wykonałam zupę dyniową, tak jak na wstępie pisałam. Uwielbiam! <3


KROK 2

Kolejnym krokiem jest namalowanie wzoru naszej dyniowej twarzy. Mina nie mysi być jakaś bardzo wymyślna, bo w kolejnych krokach mocno ją urozmaicimy. ;) Po uzyskaniu oczekiwanego wzoru wycinamy wszystko dokładnie (z wycinek warto odkroić jeszcze część dyni możliwej do zjedzenia).


KROK 3

W kolejnym kroku trochę się namęczymy, ale warto, wierzcie! Wydrążamy po 8 dziur na jedno oko jak na poniższym zdjęciu. Ja wykonałam to nożykiem, bo ma bardzo cienki i ostry koniec, ale sprawdzi się też wykałaczka. Myślę, że nawet wykałaczką będzie prościej. Dziury powinny mieć co najmniej 1cm, aby łatwo było z nich później skorzystać. Jeśli macie szerszy sznurek, weźcie to pod uwagę. 


KROK 4

Gdy dziurki mamy gotowe czas przepleść przez nie sznurek. Ja wybrałam wzór krzyżykowy. Jak dla mnie efekt z tym drobnym akcentem wyszedł genialnie! Sznurek z obu stron starałam się zacząć i skończyć na dolnej partii oczu, aby po późniejszym związaniu ich, końce nie były widocznie przez otwory.


KROK 5

Krok piąty, a zarazem ostatni, czyli wbijanie wykałaczek imitujących zęby. Spójrzcie tylko jaka groźna stała się teraz nasza dynia! Jak to wykonałam? Kupiłam tradycyjne wykałaczki i połamałam je na pół. Te brzydsze od złamania końce nadziewałam w różne strony, dla ciekawszego efektu. Wykałaczki starałam się wbijać rzędami, tak aby w każdym miejscu dynia miała kiełki. Uważajcie na palce, bo łatwo je pokaleczyć! Zwłaszcza przy ciasnych krawędziach naszej uśmiechniętej dyni. ;)


EFEKT KOŃCOWY

...i mamy efekt końcowy! ...no i macie mnie, jednak nie żartowałam! ;) Skoro mam teraz nosić dyniową głowę, skompletowałam do niej stylizację. Dajcie znać jak Wam się to wszystko podoba. Jestem ciekawa waszych spostrzeżeń. ;) Zapraszam też oczywiście do wykonania takiej dyni samodzielnie! 🎃


🎃

Chaotic Spirits Makeup

 Cześć Wam! Zaczynamy halloween'ową serię wpisów na blogu szybkim i wcale nie takim trudnym makijażem z duchami. Zajął mi on dosłownie 20 minut i choć nie jest przez to perfekcyjny, uważam, że wyszedł dosyć zjawiskowo i będzie fajną propozycją na halloween'owe wyście. ;)

Do jego namalowanie potrzebować będziemy trzech kosmetyków: białej kredki do oczu, czarnego eyelinera i czarnego cienia do powiek. Całe powieki porywamy grubą warstwą cienia, zakrywamy nim obszar aż do brwi. Następnie cieniujemy już lżejszą warstwą obramowanie naszych wielkich, czarnych oczu, aby uzyskać efekt 3D. Po wycieniowaniu chwytamy za białą kredkę. Tworzymy nią zarys duszków, nie muszą być idealne, niech latają w różne strony. Na koniec działamy eyelinerem. Tworzymy nim oczy i buzie duszkom, dodatkowo gdzieniegdzie dodałam też zarys sylwetką duchów, ale to nie jest konieczne. ;) Usta pomalowałam czarną kredką do oczu, o której nie wspomniałam wyżej. Tak naprawdę mogą być też białe, dla podkreślenia duszkowej wizji, a nawet w jakimś fajnym kolorze. 

Jak widzicie nie jest to aż tak skomplikowane, taki makijaż super wypełni czarna stylizacja i jesteście gotowi na halloween'ową domówkę! Zapraszam na zdjęcia. :)


Jak Wam się podoba? 

Zgadujcie co będzie inspiracją do kolejnego makijażu.;)

Magia lasu

  Chciałam, aby październik w tym roku był miesiącem inspiracji halloween'owych na moim blogu, jednak przyznaję, że nie podołałam - nie zrealizowałam jeszcze nic bardziej kreatywnego w tym kierunku, choć pomysłów jest sporo, więc w sumie dziś dodaję tylko taką zapowiedź. Zaczęła się jednak jesień, a ja zaliczyłam kilka spacerów z lustrzanką po lasach. Uwielbiam takie spacery z psiakami - świeże powietrze, pełno zieleni i relaks. Zdjęcia tak mi się spodobały, że postanowiłam się nimi z Wami podzielić. Mam nadzieję, że Wam też przypadną do gustu. ;) Zapraszam do oglądania!



Też lubicie spacerować jesienią po lesie? 
Udało się Wam zebrać jakieś grzyby? ;)

Stylizacja z czerwoną sukienką

 Cześć kochani! Dziś mam dla Was post ze stylizacją, która bardzo często towarzyszyła mi w tym roku podczas wakacji. Główną jej rolę gra tytułowa czerwona sukienka, która była jak dla mnie świetnym zakupem, totalny hit w mojej szafie. Do sukienki dobrałam czarny kapelusz z dużym, prostym rondem, który jest ze mną od lat. Jako buty padło na czarne klapki z kokardą, bo jak widać spacerowałam też po plaży i ten wybór był najbardziej odpowiedni. Na dopełnienie i trzymanie ważnych rzeczy padło na pasek z dwoma kuferkami. Szczerze mówiąc wolę nosić go niż tradycyjne torebki. Mam przy nim wolne ręce i nie czuję jego ciężaru. Jest elegancki i wbrew pozorom dosyć pojemny. ;) Zapraszam do oglądania zdjęć!


kapelusz - Zaful | sukienka - H&M| klapki - miejscowy chińczyk | pasek - Paulina Schaedel

Co sądzicie o stylizacji? Lubicie czerwień w ubraniach?

Testowanie past do zębów Himalaya

Cześć Wam! Dziś mam przyjemność pokazać Wam paczkę ambasadorską od marki Himalaya, czyli coś, czego dawno na blogu nie było - współpraca. Jestem raczej z tych blogerów, którzy sami do firm nie wypisują, dlatego tym bardziej doceniam, gdy ktoś zauważy w mojej stronie potencjał i chce poznać moją opinię o swoich produktach. Nie na wszystkie się godzę, ale pasty do zębów to coś, co zawsze się przyda, więc uznałam, że czemu nie? Z pastami tej marki też miałam już styczność, ale muszę przyznać, że wszystkie warianty z pudełka są dla mnie nowością. Są cztery kompozycje smakowe, każda o tej samej pojemności. Zapraszam do przeczytania opinii! 


HIMALAYA Sparkly White
Tę pastę przetestowałam jako pierwszą. Bardzo zaciekawił mnie w niej ananas i papaja na obrazku - jak się później okazało większość past tej serii ma taki skład. W smaku wyczuwalna jest natomiast, moim zdaniem, różowa guma Orbit. Zapach pasty na pewno spodoba się najmłodszym, jak na pastę jest nietypowy, ale na plus. Prócz dwóch wymienionych wyżej składników do pasty została użyta też mięta, dla świeżości oraz proszek z łupin migdałów, który ma zapobiegać obrzękom. Wśród głównych składników jest też miswak (koniecznie wygooglujcie jakie tworzą z niego szczoteczki :o), który z kolei ma zadbać o dziąsła. Co do wybielania, to nie zauważyłam jeszcze efektów, ale może za krótko jej używam. Pasta świetnie sprawdza się w codziennej higienie, czuję po niej odświeżenie i czystość w jamie ustnej, a to dla mnie najistotniejsze.


HIMALAYA Ultra Whitening
Ta pasta od razu wiedziałam, że będzie najbardziej skupiona na wybielaniu, za sprawą węgla aktywnego z kokosa. Miałam już do czynienia z czarnymi pastami i niestety z doświadczenia wiem, że nie zawsze mają fajny smak. Niektóre z nich nie odświeżają też oddechu, ale w tym przypadku na szczęście nie było rozczarowania. W smaku rzeczywiście jest inna, czuć też różnicę w konsystencji, ale jak dla mnie wszystko jest w porządku, nie mam zastrzeżeń. W składzie znaleźć możemy też olej z nasion czarnuszki. Jest bezpieczna dla szkliwa, nie podrażnia też dziąseł. Jestem bardzo ciekawa jak sprawdzi się przy wybielaniu, bo producent obiecuje, że zęby będą bielsze o 3 odcienie w 2 tygodnie.


HIMALAYA Active White
Ta pasta również jest połączeniem ananasa z papają jak pierwsza. Różni się od poprzedniej swoją formą, bo ta jest typowo żelowa i gęsta. Jest też jak dla mnie o wiele bardziej odświeżająca. Czułam trochę w niej podobieństwo do eukaliptusowych cukierków, dała podobny efekt. Z tego co wyczytałam różni się tylko jednym z głównych składników od Sparkly White. Zamiast mięty dla świeżości oddechu zostały tu użyte goździki. Szczerze mówiąc, naprawdę robią robotę. Jest to dla mnie najlepsza opcja z tych testów, jeśli chodzi o świeżość po myciu. Jest naprawdę mocna, a świeżość utrzymuje się bardzo długo.


HIMALAYA Stain-Away
Jeśli chodzi o ostatnią z testowanych past, wydaje mi się najbardziej zbliżona do typowych past, jakie można znaleźć w sklepach. Zapach odświeżający, ale nie jakoś mocno wyczuwalny. Dobrze się pieni i dokładnie czyści jamę ustną. Jej konsystencja jest przyjemna do szczotkowania, biała z drobinkami. Również pochodzi z serii Papaja + Ananas, ale mimo to każda z tych past jest inna. Producent informuje, że skutecznie usuwa przebarwienia po herbacie, a ja bardzo lubię po nie sięgać, więc jestem ciekawa, czy zauważę większe różnice po dłuższych testach. 


Pasty jak widać spisały się u nas bardzo w porządku. Trafiła mi się akurat seria wybielająca, którą dalej testuję, więc w tym temacie będę mogła wypowiedzieć się po dłuższym czasie. Ogólnie żadna nie okazała się złym wyborem, chętnie wrócę do każdego z tych wariantów. Póki co najbardziej polubiłam się z Active White, ale może to się jeszcze zmieni. Warto też wspomnieć, że pasty są bez fluoru - wiele osób zwraca na to uwagę, więc podkreślam. 

Znacie tę markę? Która z tych past najbardziej Was zaciekawiła?

Copyright © Dollka Blog