Mix zdjęć i co u mnie

 Witajcie kochani w kolejnym miksie ode mnie! :) Na wstępie witam Was ze spaceru z Dolarkiem, z którego oczywiście wróciłam z czterolistnymi koniczynkami. 🍀Dziś nie tylko zdjęcia, ale również dwie zabawne historie z mojego życia. Zapraszam!


Pierwszy zjazd ze stoku narciarskiego.

Jednym z naszych marzeń, jeszcze w tym roku, był zjazd ze stoku narciarskiego. Nie próbowaliśmy nigdy wcześniej z partnerem tego sportu i stwierdziliśmy, że to może być świetna zabawa. Traf chciał, że akurat w drugim i ostatnim tygodniu urlopu (kiedy byłam u mojego mężczyzny) spadł śnieg. Okazało się również, że nie tak daleko znajduje się góra, która umożliwi nam zrealizowanie naszego pomysłu. 

Pojechaliśmy! Ubrani na cebulkę wybraliśmy się w podróż na Kurzą Górę. Niestety przy kasie, pomimo wcześniejszej rozmowy telefonicznej o potwierdzeniu dostępnych instruktorów oraz wczesnej godzinie przyjazdu, okazało się, że nie jest nam Pani w stanie znaleźć instruktora na dziś... No cóż, nie zamierzaliśmy wracać do domu, jakieś podstawy nam znajomi wytłumaczyli, stwierdziliśmy, że i tak spróbujemy. 

Cóż Muszę przyznać, że prędkość zjazdu była dla mnie naprawdę zaskakująca, ale jednocześnie ekscytująca. Myślę, że pierwszy zjazd nie poszedł mi najgorzej, bo przewróciłam się 3 razy, gdzie dla porównania chłopcy zliczyli ich ok. 10 i mieli ogólnie problem z dotarciem na dół. :D Mimo to naprawdę nie było łatwo. Ludzie, pomagali czasem wstać i podziwiali mnie za odwagę, czego nie mogłam zrozumieć - przecież też tu jeździcie - pomyślałam. 

Przy 3 zjeździe niestety nie wyhamowałam w porę i wjechałam w ludzi, którzy poinformowali mnie, że to jest trudny zjazd i nauka jest trochę dalej... Wszystko stało się nagle jasne, skąd ten podziw i tak wiele upadków z naszej strony. Gdy udaliśmy się w miejsce do nauki i zobaczyłam jak wygląda to chciało mi się śmiać. Zafundowaliśmy sobie naprawę głęboką wodę na start, jestem w szoku, że w ogóle podołaliśmy zjechać tam kilka razy. :D 

Na końcu naszej wyprawy okazało się, że instruktorzy byli cały czas dostępni, ale trzeba było ich zakupić w innym miejscu. Niestety wprowadzono nas w błąd i nie dostaliśmy szansy na zrealizowanie wycieczki w pełni, ale i tak będzie co wspominać! 

Nieoczekiwana stacja kolejowa. 

Zaplanowałam sobie powrót do domu nocnymi pociągami. Stwierdziłam, że jeśli zdrzemnę się trochę w pociągu, to nie zmarnuję tak dużo dnia na 6 godzinną podróż. Pociąg był niestety z przesiadką, więc musiałam być czujna. Wchodząc co mojego przedziału w pierwszym pociągu zastałam dwójkę ludzi śpiących tak, że nie było już dla mnie miejsca. Stwierdziłam, że nie będę ich budzić i po prostu poszukam miejsca gdzieś indziej. Tak też zrobiłam, zaczęłam otwierać kolejne przedziały, które dla wizualizacji wyglądają jak małe pokoiki, z ośmioma fotelami podzielonymi parzyście z dwóch stron i skierowanymi do siebie. Z pewnością wiecie co mam na myśli, jeśli podróżujecie pociągami. Niestety przedział obok przedziału kończył się tą samą historią, na fotelach spali ludzie. Postanowiłam wrócić na początek wagonu, gdzie widziałam, że pasażerowie nie śpią. Grzecznie zapytałam, czy mogę się dosiąść w zaistniałej sytuacji i usiadłam pomiędzy czwórką innych zmęczonych ludzi. Podróż mijała, a godzina robiła swoje. Ciągnęło mnie do snu, ale nie czułam się za specjalnie komfortowo w tym pociągu ...z resztą siedząc na środkowym miejscu nawet nie miałam się o co oprzeć. Stwierdziłam, że już wytrzymam do przesiadki i zjadłam co nieco na rozbudzenie. Na szczęście czas minął dosyć szybko. Okazało się, że na mojej stacji pociąg wyjątkowo kończy bieg, co spowodowało, że niektórzy pasażerowie musieli znaleźć na szybko dalszy transport. Pomogłam jednej kobiecie i pokierowałam ją na odpowiedni pociąg, bo ta informacja bardzo ją zakłopotała. Przy okazji akurat okazało się, że idziemy na ten sam peron. Ona odjechała, a je miałam jeszcze trochę czasu. Obserwowałam jak pracownicy szykują się do pracy przy barze w pociągu, który stanął restauracyjnym wagonem centralnie przed ławką, na której usiadłam. Nawet fajnie to zaprojektowali, zawsze zamawiałam jedzenie do mnie bezpośrednio, teraz mogłam pooglądać ten wagon na spokojnie. Moje obserwacje przerwali pracownicy, którzy zaczęli do mnie machać i nie spuszczali ze mnie wzroku. Speszyli mnie trochę przyznaję, ale chwilę później odjechali i przyjechał mój pociąg. Ustawiłam sobie budzik i upewniając się uprzednio, że nie ma nikogo podejrzanego w okolicy, oparłam się o ścianę i usnęłam.

Obudziłam się w miejscowości oddalonej od mojej o niecałe 100km i nie było to bynajmniej miejsce, przez które przechodzić miała moja podróż. Nie do końca obudzona wstałam szybko, wzięłam torbę i już chciałam wychodzić, ale drzwi zamknęły się tuż przed moim nosem. Naciskanie przycisku na drzwiach nic nie dało, gwizd sygnalizujący zezwolenie na start był wyraźnie słyszalny, a nim zdążyłam się rozejrzeć, czy jest ktoś z pracowników w pobliżu - ruszyliśmy. 

Darowałam sobie szukanie konduktora, w końcu ponad godzinę jechałam bez ważnego biletu. Usiadłam z powrotem i czekałam na kolejną stację. Pech chciał, że była dopiero za pół godziny. Powiem Wam, bardzo nieprzyjemnie jechało się z myślą, że oddalam się tylko po to, aby zaraz się wracać. 🙈 Wysiadłam w mniejszej miejscowości, gdzie na kolejny pociąg musiałam czekać kolejne pół godziny... ale już się całkowicie rozbudziłam, przeczekałam to i tym razem dotarłam, gdzie dotrzeć miałam. Z planowanej godziny 7 zrobiła się już 11, plany się posypały, ale kolejna przygoda zostanie w pamięci. ;)

Vitznau, Szwajcaria

 Witam Was w kolejnym przepięknym miejscu centralnej Szwajcarii. 💜 Tym razem odwiedzimy wspólnie miasteczko, które leży nad Jeziorem Czterech Kantonów. Vitznau, bo o nim mowa, to popularne miejsce turystyczne ze względu na piękne krajobrazy, malownicze uliczki i wysoką jakość życia. 

Miasteczko jest znane z kolei linowej Vitznau-Rigi, która jest jedną z najstarszych linii kolejowych w Szwajcarii. Kolejka ta została otwarta w 1871 roku i prowadzi na szczyt góry Rigi. Góra ta mierzy wysokość 1 798 metrów i jest jednym z najpopularniejszych celów turystycznych w regionie. Z jej szczytu można podziwiać wspaniałe widoki na wspomniane wyżej jezioro oraz otaczające krajobrazy. Ja sama z pewnością się na nią wybiorę, gdy pogoda się ociepli. ☀️ 

W Vitznau znajduje się również piękny pałac Vitznau, który został zbudowany w 1903 roku dla zamożnego szwajcarskiego przemysłowca. Obecnie pałac jest luksusowym hotelem, który przyciąga turystów z całego świata. Ogólnie architektura w miasteczku niejednokrotnie mnie zaskoczyła, choć nie mam zdjęcia hotelu, przygotowałam dla Was fotografie innych budynków. 

Jeśli lubicie sztukę jak ja, to z pewnością Waszą uwagę przykują też wyjątkowe rzeźby i pomysłowość mieszkańców. Mnie najbardziej spodobały się ogromne dmuchawce, które wyglądały jak prawdziwe, zmutowane kwiatki oraz rzeźba kobiety grającej na skrzypcach w bardzo wyjątkowym odzwierciedleniu. Rzeźba wywołała we mnie mega dużo emocji. Tak właśnie widzę twórców, wkładają w swoje działa (w tym przypadku w muzykę) całego siebie, stają się swoją pasją! Czyż to nie jest piękne? 😍🎨

Miasteczko jest doskonale skomunikowane z resztą Szwajcarii dzięki sieci dróg i kolei, co ułatwia podróżowanie. Idealne miejsce na jednodniową wycieczkę w cieplejszy dzień... ;)

Zapraszam jeszcze na zdjęcia!



Jak Wam się podoba miasteczko Vitznau?
Mieliście już okazję zobaczyć coś w Szwajcarii?

In the snow ❄️

 Witajcie kochani! Co prawda śniegu za oknem już u mnie nie ma, jednak w jeden z tych typowo zimowych dni wybrałam się na zdjęcia do lasu. Szukając fajnej miejscówki na zdjęcia, pospacerowałam dosyć sporo po okolicy. Tego dnia znalazłam naprawdę cudowne miejsca w miasteczku, które obecnie zamieszkuję. Jestem tu już pół roku, a nie miałam pojęcia, że znajdę tu jaskinię i mini muzeum. W końcu zaliczyłam szczyt pobliskiej góry i znalazłam piękny punkt widokowy. Czasem nie widzimy co mamy tuż pod nosem i tyczy się to tak naprawdę wielu sytuacji w życiu, nie tylko ciekawych miejscówek. ;)

Co do stylizacji... Jak pewnie zauważyliście pochodzi ona z poprzedniego wpisu, gdzie mogliście zobaczyć tak naprawdę mój wstępny plan na nią. Dla przypomnienia jest tu sukienka z RIHOAS (kod rabatowy: Kamil), czarny gorset z River Island, ciepłe rajstopy ze złotymi różami i zwykłe botki na płaskiej podeszwie. Do tego dodałam jeszcze czarny płaszczyk, który podebrałam mojemu mężczyźnie 🙈😂 oraz szalik, bo sukienka ma nie mały dekolt. ;) Zapraszam do oglądania zdjęć!


Jak Wam się podoba sesja? Tęsknicie za śniegiem?
❄️

Stylizacje z RIHOAS #4 Flat Lay Outfits

Witajcie kochani! Przychodzę do Was z dwoma propozycjami eleganckich stylizacji na chłodniejsze dni. Do przygotowania ich zainspirowały mnie ubrania z RIHOAS na który mam dla Was kod promocyjny: Kamil. Mój wybór padł na konkretny styl. Obie propozycje ubrań zawierają wspólne elementy takie jak welurowy materiał, bufiaste rękawy, prostokątny dekolt, czy podkreślenie talii. Mam nadzieję, że moje stylizacje przypadną Wam do gustu, zapraszam!

~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~   ~
Pierwsza stylizacja zaczęła się oczywiście od sukienki. Jest w bardzo oryginalnym odcieniu pomarańczy podchodzącej lekko pod brąz. Skojarzyła mi się z suszonymi pomarańczami, które towarzyszą często w okresie świątecznym. ;) Sukienka jest totalnie w moim stylu, świetnie leży, ale przy jej stylizowaniu zaczęły się schody. Ubranie samo w sobie robi już wielkie wrażenie, dlatego nie chciałam tego zepsuć. Założyłam więc do niej na początek rajstopy, co było koniecznością, aby było cieplej. Wybrałam czarne ze złotymi dodatkami na bokach, z zewnętrznych stron. Rajstopy są w różyczki, również bardzo efektowne. Skoro wybrałam złoto, dodałam je również w pasku. Padło na czarny gorset ze złotymi akcentami. Pasek dodał sukience totalnie innego charakteru, ale równie przyjemnego dla oka. Na koniec dopasowałam tutaj czarne botki, zwyczajne, na płaskiej podeszwie. Na dopełnienie dodałam również perfumy, które idealnie wpasowały się do stylizacji.



Druga stylizacja pojawiła się już na blogu w poprzednim poście, więc odsyłam do niego, jeśli chcecie zobaczyć, jak prezentowała się na mnie. Zaczęła się od welurowej bluzki w bordowym odcieniu. Równie elegancka jak sukienka i równie trudna do wystylizowania. Mimo to tutaj też podołałam. Dopasowanie spódniczki było najtrudniejsze, bo nie miałam ich zbyt wiele do dyspozycji, a bardzo chciałam, aby się pojawiła. Ostatecznie po kilku przymiarkach padło na tę z Missguided. Ma przepiękne rozcięcie na jednej stronie z przeplataną elastyczną gumką. Co prawda na gołej nodze wygląda efektowniej, ale do rajstop też dobrze wypadła. Rajstopy wybrałam wzorzyste, lekko przezroczyste, dlatego dodałam również zakolanówki w szarym, ciemniejszym odcieniu. Na koniec moje ulubione botki, które sprawdzają się przez cały sezon.



 🎆
Która stylizacja bardziej wpadła Wam w oko?
Szczęśliwego Nowego Roku!

Black Rose Make-up with RIHOAS

 W
itam Was serdecznie w pięknym okresie, jakim są święta Bożego Narodzenia. :) Mam nadzieję, że za Wami udana wigilia i miło spędzony czas z najbliższymi. Przygotowałam dla Was prosty, ale efektowny makijaż, który fajnie wpasował się do bordowej bluzki, która przy okazji towarzyszyła mi właśnie w tym roku na wigilii. Dodatkowo przedstawiam Wam do niej stylizację, którą pokaże jeszcze w jednym wpisie w najbliższym czasie. 

Bluzeczka zrobiła na mnie duże wrażenie - bufiaste rękawy, gorsetowy krój, guziczki przechodzące przez środek i wyjątkowy dekolt... Dopasowałam do niej spódniczkę z wycięciem od Missguided, wzorzyste rajstopy z Gatty i na to szare zakolanówki. Buty nie załapały się na zdjęciach, ale wybrałam czarne, wyższe botki i cudowne futerko z H&M.




Jak wykonałam makijaż? 
Kosmetyki, których użyłam: czarny eyeliner, czarna kredka do oczu, czarny cień do powiek.

Jest to jeden z prostszych makijaży, ale bardzo elegancki i efektowny. Jedyne, czego potrzebujemy, to odpowiedni wzór róży (a może i innego kwiatu/przedmiotu) do naśladowania. Z obrazkiem z pewnością będzie łatwiej, ale oczywiście można też improwizować, czemu nie. :) Polecam jak na kartce - najpierw naszkicować odpowiednie kształty, a na koniec zakolorować. Pewne ruchy, dobry pigment i na makijaż nie powinniśmy przeznaczyć więcej niż godzinkę. ;) Osobiście "szkicowałam" eyelinerem a zakolorowałam kredką do oczu, na koniec całość zmatowiłam czarnym cieniem do powiek.



Inspiracją makijażu była: laurakalmakoff

RIHOAS - promo code: Kamil  

 Jak Wam się podoba makijaż i stylizacja?

Copyright © Dollka Blog