Wszystko, czego pragniesz, jest na wyciągnięcie ręki, jeśli masz odwagę o tym marzyć...

 Odkąd tylko zaczęłam pracować, od razu zaczęłam zbierać oszczędności i choć kupiłam sobie za pierwsze wypłaty kilka wymarzonych rzeczy, na które czaiłam się od lat np. lustrzankę czy tablet graficzny, tak resztę odkładałam na swój własny kąt na ziemi. Usamodzielnienie się i zamieszkanie na swoim było dla mnie największym marzeniem i choć wydawałoby się, że dla młodej osoby nie jest to raczej do osiągnięcia bez wsparcia finansowego, tak ja ustawiłam sobie za cel kupić domek lub mieszkanie zanim skończę 25 lat bez kredytów!

Nie pochodzę z bogatej rodziny, wręcz bywało często kiepsko z pieniędzmi. Dlatego wiedziałam, że do swojego celu muszę dążyć sama, nikt mi nie ułatwi tej drogi. Zaczęłam od pracy za najniższą krajową, były to wypłaty średnio po 1600zł na rękę. Oglądanie ofert mieszkań i przeliczanie, kiedy uda mi się na nie uzbierać, było wtedy bardzo dołujące i odległe. W tej pracy straciłam dwa lata i choć uważam, że stanowczo za długo tam przesiedziałam, tak nauczyłam się wielu ważnych rzeczy. Choćby tego, że z pewnością nigdy nie pójdę już do pracy na 3 etaty, tak rozregulowuje to organizm, że szkoda słów. Moje duże zaangażowanie w pracę było odbierane przez innych pracowników na tyle negatywnie, że nauczyłam się czym jest mobbing. Nauczyłam się również, że nie każdy, kto jest ode mnie starszy zasługuje na szacunek, choć żeby to przyznać, potrzebowałam trochę więcej czasu, oj ciężko mi było zrozumieć zachowania tam panujące. 

Na dobitkę w międzyczasie został na mnie wzięty kredyt bez mojej wiedzy. Jako że osoba, która to zrobiła przyznała się do tego sama, a ja mam miękkie serce, spłaciłam to tracąc pierwsze większe oszczędności. Możecie sobie wyobrazić jak duży to był dla mnie cios. Jednak to też mi dało lekcję i zablokowałam możliwość przyznawania na mnie kredytów przez wszystkie banki. Tak mi to zbrzydło, że uznałam, iż będę żyć tak, aby nigdy nie dopuścić do konieczności sięgnięcia po pożyczkę.

Jeszcze odnośnie pierwszej pracy... na szczęście trafiłam tam również na wspaniałe osoby, jedna z nich w szczególności bardzo mnie wspierała i namawiała, bym wyjechała do pracy za granicę. Sama również nad tym rozważałam, ale nie czułam się dobrze z moim poziomem języków obcych, a zarazem nie chciałam jechać sama pierwszy raz poza nasz kraj. Któregoś dnia pojawiła się jednak pierwsza okazja. Dostałam namiary na pracę w Holandii. Wystarczyło tylko znaleźć sobie jeszcze jedną chętną osobę. Niestety wtedy nikt z moich znajomych jeszcze nie był gotowy, a ja sama jechać nie chciałam. Okazja przepadła a ja długo żałowałam, że straciłam taką szansę. 

Któregoś dnia przy spotkaniu w kawiarni z jedną z przyjaciółek znów poruszony został temat pracy za granicą. Ku mojemu zdziwieniu przyjaciółka przyznała, że jest chętna. Byłam zdziwiona, bo szczerze akurat niemniej się spodziewałam, że padnie właśnie na nią. Tym bardziej byłam i dalej jestem z niej dumna, że odważyła się razem ze mną na taką decyzję. Wiem, że ją musiało kosztować to o wiele więcej odwagi i wyrzeczeń. 

Po tym spotkaniu zaczęłam szukać sprawdzonych prac za granicą. Niestety jak się okazało, nie było to wcale takie proste. Nie chciałam jechać w pierwsze lepsze miejsce, bo jednak różne historie się słyszało o wyjazdach młodych dziewczyn. Chciałam, aby ta praca była już przez kogoś przetestowana, przez co dopiero kilka tygodni później udało się znaleźć kolejne namiary. Tym razem była to praca w Niemczech. Podpisałyśmy wszystkie niezbędne dokumenty i zaczęłyśmy nowy dział w naszym życiu. 

Dostałyśmy wspólny pokój, w którym każda z nas miała łóżko i skromną szafkę. Stał też wspólny stolik i to mi naprawdę wystarczyło. Byłam zachwycona tym, że jestem w Niemczech, że mogę poznać ich kulturę, zobaczyć jak żyją, usłyszeć jak brzmi prawdziwy niemiecki z ust tutejszych mieszkańców. Nowe nazwy marketów, nowe produkty, nowa roślinność, ach jak dużo było tu pozytywnych bodźców! Sama praca też bardzo mi się spodobała. Ludzie bardzo przyjaźni, uśmiechnięci - totalne przeciwieństwo poprzedniej pracy. Dodatkowo wypłaty były odzwierciedleniem tego jak dużo wnosisz dla firmy. Była to praca przy zbiorach, więc czym więcej tym lepiej. To też było dla mnie ogromnym plusem, bo w końcu mogłam się wykazać i widzieć tego efekty.

Pracowałam tam 2 lata, poznałam partnera swojego życia i wspólnie z nim zdecydowaliśmy się na podniesienie poprzeczki i wyjazd do Szwajcarii. Również znaleźliśmy tam pracę przy tych samych zbiorach, jednak na dużo surowszych zasadach. W Szwajcarii naprawdę panuje duży rygor, nie jest to praca dla każdego. Samo dostanie się wymagało uprzedniego stażu na tym stanowisku, a żeby zostać na dłużej trzeba było przejść test, który trwał 3 miesiące. Test oczywiście zdaliśmy i pracowaliśmy tam półtora roku. Uważam to za najpiękniejszą przygodę mojego życia. Szwajcaria jest doprawdy cudem na tej ziemi, z resztą sami wiecie jak często obsypywałam Was pięknymi miejscami (a jeszcze nie wszystkim się z Wami podzieliłam). 

Dlaczego na tym zaprzestaliśmy? W maju poprzedniego roku zapadła bardzo ważna decyzja - kupiliśmy dom. Domek do całkowitego remontu w małej miejscowości. Od ponad roku go remontujemy, a od niedawna już w nim mieszkamy. Przed nami jeszcze sporo pracy, ale mamy swój własny kąt. Najtrudniejszy wydatek życiowy za nami, możemy przystopować i działać z remontowaniem go. 

Dalej nie jest łatwo, ale wiem, że najgorsze już za mną. Nie żałuję moich decyzji i jestem szczęśliwa, że podołałam swoim marzeniom mimo różnych przeciwności losu. Chciałabym inspirować innych, że pomimo urodzenia się w biednej rodzinie, można wiele osiągnąć! Teraz mam nowy cel, ale podzielę się nim znów dopiero, gdy uda mi się go osiągnąć. Mam nadzieję, że dotrwaliście do końca i poznaliście mnie dziś z nowej strony. Chcielibyście wpisy z metamorfozy domku, gdy zakończymy etap remontu? 😊 Jakie Wy macie obecnie życiowe cele? Może też udało się już Wam jakiś większy cel zrealizować? 

Festiwal Kobiet Internetu 2019


Drugie cudowne wydarzenie już za mną. Tym razem udało mi się dostać na Festiwal Kobiet Internetu! Dużo o nim mówiono, ale być może jednak nie mieliście okazji o nim usłyszeć, ponieważ to była pierwsza edycja tego festiwalu.

Festiwal Kobiet Internetu jest skierowany dla kobiet prowadzących choć jeden zaangażowany kanał w internecie. Kobiet, które inspirują i zachęcają do pozytywnych działań. Przyjmowani byli jednak również mężczyźni, którzy współtworzą kanał w social mediach lub wspierają różne inicjatywy kobiet. Wybrano 1000 wyjątkowych osób i wszyscy pojawiliśmy się 23.11 w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. 



Choć pierwszy dzień festiwalu odbył się w sobotę, to już w piątek dużo się działo. Można było zapisać się na wycieczki. Zwiedziłam z świetnymi dziewczynami i przewodnikiem muzeum bursztynu, a później pojechaliśmy do warsztatu robić swoją własną biżuterię z bursztynem! Wiecie, że ja uwielbiam takie kreatywne formy spędzania czasu, dlatego właśnie tę wycieczkę wybrałam. Można było zobaczyć też Gdańsk z lotu ptaka lub wybrać pieszą wycieczkę po Gdańsku. Więcej o wycieczce opowiem w oddzielnym wpisie. ;)






Oficjalne rozpoczęcie festiwalu odbyło się na głównej scenie, która była wypełniona aż po brzegi. Ciepłe powitanie, a zaraz po nim wyjątkowy wywiad Doroty Wellman. W międzyczasie zaczęło się wiele innych atrakcji - przeróżne warsztaty, wiele stoisk z niespodziankami, wystąpienia na innych scenach. Niestety nie dało się rozdwoić nad czym bardzo ubolewam, bo najchętniej pojawiłabym się wszędzie! 😄 



Warsztaty na które się dostałam zaczynały się od 12, więc pochodziłam sobie jeszcze po kilku stoiskach. Od razu moją uwagę przykuło stoisko Mediect, których maseczki miałam już okazję testować. Można było wypróbować u nich nowy zabieg ze specjalnym urządzeniem, które dopiero będzie wprowadzane na rynek. Na dole możecie zobaczyć krótki filmik jak to mniej więcej działa. 


Wyżej możecie zobaczyć super rower, który stał na stoisku firmy z zegarkami Garett. Można było zmiksować sobie w nim owoce za pomocą siły mięśni. Wystarczyło chwilkę pojeździć, aby nasz sok był gotowy. Przyjemne z pożytecznym! Ładnie naświetlone lustro znaleźć można było na stoisku aplikacji mobilnej Less. W obu tych stoiskach zgarnęłam świetne nagrody. 💕 U Less udało się wygrać w loterii poniższy bon zakupowy, a u Garett pięknego smartwatcha! 😍 Brałam też udział w konkursie organizowanym przez wodę Staropolankę. Mieli wiele ciekawych gadżetów rozrzuconych na dwa stoliki i naszym zadaniem było ułożenie ich jak najlepiej potrafimy, pokazując jednocześnie, że picie wody jest ważne w każdej sytuacji. Też udało mi się wygrać i naprawdę jestem w szoku, że zaliczyłam wszystkie konkursy tak wzorowo! 🙈 Prace konkursowe możecie zobaczyć na moim Instagramie: @imdollka Na następny raz muszę bardziej wierzyć w siebie, bo szczerze zaryzykowałam przy konkursach dopiero, gdy udało mi się wygrać w loterii. Cały czas sądziłam, że na pewno będą lepsi - a wystarczyło tylko nabrać pewności siebie i myśleć pozytywnie!


Warsztaty na które się zapisałam były skupione głównie na temat samorozwoju, który mnie od jakiegoś czasu bardzo interesuje i dużo się w tym zakresie staram dokształcać. Niestety nie załapałam się na wszystkie warsztaty, które chciałam, ale i tak nie żałuję. Warsztaty z "zarabiana na swojej pasji" otworzyły mi oczy na marketing online. Poznałam technikę na sukces, ale przyznam Wam szczerze, że nie do końca widzę ją przy wszystkich biznesach, ale nowa wiedza zawsze na plus. Dowiedziałam się trochę nowości na temat kosmetycznych składów. Maxineczka, która prowadziła te warsztaty, jednocześnie malując modelkę, zachęcała do nie przejmowania się składem, a przede wszystkim patrzeniem na marki, bo przy tym drugim, w dzisiejszych czasach płacimy głównie za opakowania. Temat ciekawy i kontrowersyjny, myślę, że po tych warsztatach każdy wyszedł z jakimś nowym spostrzeżeniem.


Festiwal cenię sobie przede wszystkim za nowe znajomości. Nie wiem jak Wy spostrzegacie mnie na blogu, ale niestety jestem strasznie zamknięta w sobie w nowym otoczeniu. Ciężko jest mi się od razu otworzyć na drugą osobę i często zostaję przez to postrzegana jako ta "cicha" lub "nieciekawa". Być może mam tak przez złe doświadczenia, ale w głębi ja naprawdę nie chce być tą na uboczu i bardzo lubię poznawać nowych ludzi. Jest to mój chyba największy problem, nad którym pracuję. Na festiwal mogłam pojechać tylko sama, bo było to wydarzenie zamknięte, dlatego za wszelką cenę starałam się odpychać od siebie złe myśli typu "na pewno nie chce ze mną rozmawiać" czy "powiedziałam coś głupiego i na pewno się ze mnie śmieje". Ludzie na festiwalu byli tak przyjaźnie do siebie nastawieni, że po prostu nie dało się tak myśleć.


Na koniec wybrałam się jeszcze na makijaż. Fajnie było zobaczyć się w nowej odsłonie. Wszystko odbyło się bardzo profesjonalnie i higienicznie. Na podsumowanie dostałam listę użytych produktów, dlatego bez problemu będę mogła wykonać taki makijaż sama. Teraz marzy mi się jeszcze odwiedzić jakiegoś fajnego fryzjera, aby zobaczyć jak najlepiej układać moje włosy. 👩

Zobaczcie jaki kreatywny widok wyłapałam w oknie jednego z pobliskich budynków! Czy to karteczki samoprzylepne?
Kolejne kreatywne dzieło niedaleko Europejskiego Centrum Solidarności!
I jeszcze widok z dachu na dokładkę. ;)
Słyszeliście o tym festiwalu? ...a może ktoś z Was na nim był lub macie jakiś inny w planach? 😉

Zatrzymaj czas

Wchodząc w wersje robocze, aby dokończyć pisać jeden z zaplanowanych wpisów, zauważyłam ten, ze zdjęciami z początku lata. Wakacje niestety dobiegają końca, ale pogoda dalej dopisuje i mam nadzieję, że z tego korzystacie. ;) 

U mnie w ostatnich dniach jest spokojnie, nic większego się nie działo, ale jest weekend, więc nadrabiam. Mam tyle fajnych rzeczy do zrobienia, ale gdy myślę ile czasu to pochłonie - tracę motywację do ich realizacji. Doba jest zdecydowanie za krótka... tak bardzo chciałabym nie być zależna od czasu, ale nawet przy wymarzonej pracy zdalnej, myślę, że to nie byłoby takie proste.

Mówi się, że dorosłość jest gorsza, że będziemy tęsknić za szkołą. Ja za szkołą nie tęsknię, ale brakuje mi niezależności przy moich pasjach. Największą ochotę na realizowanie się mam w pracy i przed snem, to mega demotywuje i w wolnej chwili po prostu już tej chęci nie czuję. Brakuje mi też energii, którą wcześniej miałam po powrocie do domu. Może Wy macie jakieś sposoby na taki spadek produktywności? ...a może po prostu zbyt wiele od siebie wymagam? Jedno wiem, nie wyrabiam się z realizacją moich pomysłów i to mnie w jakimś stopniu boli. 

Marzenia są dobre. Marzy mi się pogodzenie rozwoju osobistego i pasji, ze spotkaniami z bliskimi osobami i możliwością zarobku. Być może nie wygląda to na trudne, ale każda decyzja przynosząca postępy niesie za sobą skreślenie innej ważnej sprawy. Plącze się w tych decyzjach, ale wiem, że to lepsze od stania w miejscu. Wierzę, że uda mi się to rozwiązać.

Przyznam się Wam szczerze, że choć moje słowa niekoniecznie wszystkim dadzą do myślenia, może nie każdy takie chwile już miał, ale po napisaniu tego czuję się lepiej, lżej, dlatego dziękuję, jeśli poświęciłeś czas na przeczytanie tego wpisu.

Co sądzicie o zdjęciach?

Trochę o wodzie...



Czy wiecie, że woda w kranach dzieli się na miękką i twardą? Ja szczerze mówiąc nigdy wcześniej się z tym stwierdzeniem nie spotkałam. Przeglądając różne artykuły na temat herbat (bo ostatnio zrobiłam się prawdziwym smakoszem), natknęłam się na taki podział i tak mnie to zainteresowało, że zagłębiłam się w ten temat.




Czym różni się woda twarda od miękkiej i która jest dla nas lepsza?
Woda twarda ma niestety sporo minusów i w większości domów właśnie z taką mamy do czynienia. Rozpoznać możemy ją w naprawdę prosty sposób, bo utrudnia nam życie, zostawiając kamienny osad na kabinie prysznicowej czy w czajniku. Jest to spowodowane występowaniem w niej soli wapnia i magnezu. Nie ma to co prawda wpływu na nasze zdrowie, gdy ją pijemy, ale wiele osób twierdzi, że ta miękka jest po prostu smaczniejsza. Byłam tego bardzo ciekawa.

Zainstalowanie w rurach uzdatniaczy jest bardzo kosztowne, więc zdecydowałam się póki co na dzbanek filtrujący. Prócz zmniejszenia ilości minerałów filtry z takiego dzbanka oczyszczają wodę również z drobinek pisaku, chloru, rdzy czy innych substancji, które mogą znajdować się w wodzie z powodu np. starszej instalacji wodnej. Dzbanek taki jest również świetnym rozwiązaniem, dla zmniejszenia produkcji butelek plastikowych na wodę. Jeśli cenisz sobie dbanie o środowisko, to zamiast kupować kolejne butelki w sklepach, warto zainwestować w dzbanek i przefiltrowaną wodę z kranu przelewać do bidonu.

Osobiście posiadam ten dzbanek: (KLIK) z firmy Wessper. Jest to opcja dla całej rodziny, ponieważ mieści 3,5 litra wody. Są również wersje mniejsze. Dzbanek posiada na górze wyświetlacz, dzięki któremu wiemy jakie jest zużycie filtra. W oddzielnym pudełku mam również 10 wkładów, więc zapasy już są. ;) Produkty z firmy Wessper i nie tylko sprzedawane są na stronie: AGDmaster.com. Wspominam o niej ponieważ mam dla Was kod zniżkowy na -20%. Możecie go użyć wpisując przy zakupach: imdollka


Macie takie dzbanki? Co o nich myślicie?

Windmill

Gdy chodziłam jeszcze do podstawówki i gimnazjum, z przyjaciółkami miałyśmy swoje ulubione miejsca, nasze "bazy". Uwielbiałyśmy w nich przebywać i miałyśmy z nimi wiele świetnych przygód, które teraz miło wspominamy. Niektóre z tych miejsc niestety zostały zmienione, powstało coś nowego, ale do niektórych nadal wracamy. Takimi miejscami był np. stary plac zabaw, zburzony  murek i szkolne schody. Niby nic takiego, ale dla nas to były naprawdę świetne miejsca. Murek został naprawiony, a plac zabaw odnowiony, ale schody zostały. Moją ulubioną historią z nimi związaną jest zamówienie pizzy o później, wieczornej godzinie. Czekałyśmy na nią do 23, jak nie dłużej, ale się nie doczekałyśmy. Pizzeria chyba nie wzięła naszego zamówienia na serio, a my czekałyśmy głodne wpatrując się w nadjeżdżające samochody dobrych kilka godzin.

W tym poście chciałabym jednak pokazać Wam totalnie inne miejsce, które przykuwa zdecydowanie większą uwagę, choć też może wydawać się nudne. Jest nim samotnie stojący wiatrak dosyć daleko od miasta. Z nim również mam ciekawe wspomnienia. Kiedyś przyjechałyśmy pod ten wiatrak z koleżankami, co również pojawiło się na blogu w miksie zdjęć tutaj. Znalazłyśmy wtedy nietoperza ze złamanym skrzydełkiem i bardzo chciałyśmy mu pomóc. Jeździłyśmy po całym mieście w poszukiwaniu weterynarza, który by się nim zajął. Nagrywałam tam też z przyjaciółką bardzo kreatywne filmiki w pełnej improwizacji. :D

Ostatnio natomiast, z jedną z przyjaciółek, przejeżdżałyśmy niedaleko i postanowiłyśmy odwiedzić to miejsce. Trafiłyśmy akurat na czas wymiany skrzydeł wiatraka. Nietypowy widok i ciekawa okazja do przyjrzenia się im z bliska. Przyjaciółka rozbawiła mnie próbując podnieść jedno z nich. :P Generalnie to z przyjaciółmi zawsze dzieje się coś ciekawego, nawet wspólne rozmowy są naprawdę fascynujące i nie mają końca. Niestety odkąd skończyłam naukę jest coraz mniej okazji na wspólne wypady, a co dopiero będzie, gdy się powyprowadzamy. Rosnące liczby na kalendarzu nie hamują, zmieniają się coraz szybciej. Tego się nie mówi przy luźnych spotkaniach, ale jeśli to czytacie to wiedzcie, że jesteście dla mnie bardzo ważne i bez względu na wszystko to się nie zmieni.

bluzka - link | spodenki - no name | zakolanówki - Aliexpress | buty - Puma
Copyright © Dollka Blog